W dniach 24.10-25.10.2013r odbyła się w Ingolstadt kolejna, 124 Konferencja, której celem było zapoznanie urzędowych lekarzy weterynarii z bieżącymi doniesieniami naukowymi o wymiarze praktycznym, ale także poinformowanie o tendencjach  i projektach dotyczących prawa weterynaryjnego. Biorąc pod uwagę treść wystąpień i wiedzę  prelegentów należałoby sobie życzyć, żeby w Polsce organy odpowiedzialne za szkolenia państwowych lekarzy brały z tego przykład.

Jak na razie opinie koleżanek i kolegów szkolonych z ,, urzędu” nie pozostawiają ,,suchej nitki” na organizatorach.
Należy dodać, że tego typu szkolenia odbywają się dwa razy w roku i są elementem obowiązkowego szkolenia ustawicznego.
Obecna konferencja,  w której brałem udział dotyczyła antybiotykoporności, oszałamiania i wykrwawiania w aspekcie dobrostanu zwierząt, powrotu gruźlicy, a także aktualności prawnych. W ramach dyskusji, która dotyczyła kilku wybranych tematów omawiano wyniki ring testów w zakresie włośnicy, ochrony zwierząt na fermach itd. Nie odbyło się również bez akcentu polskiego, niestety negatywnego.
Poniżej krótkie informacje dotyczące poszczególnych tematów.Antybiotykooporność u ludzi i zwierząt oraz implikacje człowiek/zwierzę.
Autor wykładu Prof. Dr Dr Jochann Bauer   – Kierownik Katedry Higieny Zwierząt Uniwersytetu Technicznego w Monachium, omawiając historię antybiotyków wyraźnie zaznaczył, że ich obecność stwierdzono w mumiach ( fluorescencja – tetracykliny) czyli  wiele wieków przed Flemingiem (1928r).

Współcześnie biorąc pod uwagę wykorzystanie antybiotyków na kg/biomasy zdecydowanie przewodzi Holandia  przed Francją, Wielką Brytanią, a zamyka stawkę Norwegia.

Z przedstawionych informacji wynikało jednoznacznie, że stosowanie antybiotyków to klasyczne perpetum mobile:
 żywienie zwierząt- obornik – woda – gleba – rośliny – zwierzęta i w tym kole człowiek.
Oporność niektórych badanych drobnoustrojów ( E. faecalis i E coli ) w warzywach i mięsie sięgała od 20 – 60%. Największą oporność E. faecalis stwierdzono w mięsie drobiowym. Rozważano również transfer antybiotykoopornych drobnoustrojów ze zwierząt na ludzi poprzez kontakt bezpośredni lub pośredni ( żywność) co nie jest to wykluczone.
Wniosek był bardzo ważny i miał formę apelu o zacieśnienie wzajemnej współpracy między medycyną ludzką i weterynaryjną w ramach hasła One Health.
 
Prof. Dr Klaus Troeger Instytut Jakości i Bezpieczeństwa Mięsa MRI Kulmbach przedstawił bardzo aktualny (szczególnie w Polsce) temat  ochrony zwierząt przy uboju w trakcie oszałamiania dwutlenkiem węgla i oceny wykrwawiania.
Uboje wszędzie wzbudzają emocje, bez względu na rodzaj uboju religijny (bez oszałamiania) czy ,, klasyczny” z oszałamianiem, bezsprzecznie to człowiek odgrywa decydującą rolę w aspekcie ochrony zwierzęcia i to on za to odpowiada. Prelegent przedstawił program i jego wyniki dotyczące metod oszałamiania i szybkości wykrwawiania, co ma decydujący wpływ na anemizację mózgu, a tym samym zniwelowanie cierpień zwierzęcia. Impulsem do powstania programu były liczne protesty dotyczące błędów w trakcie uboju związanych z oszałamianiem i wykrwawianiem. W trakcie programu ustalono, że przy uboju np. 759 sztuk/godzinę, kontrola wizualna oszałamiania i prawidłowego wkłucia ( nóż rurkowy) jest wątpliwa. Złe oszołomienie, a w następstwie złe wykrwawienie  poza aspektem ,, humanitarnym” ma jeszcze znaczenie gospodarcze – zmiany w mięsie.
Program był prowadzony przy użyciu skomplikowanej aparatury, której celem było badanie szybkości i strumienia krwi po wkłuciu i określenia szybkości anemizacji mózgu. Ponadto prowadzono badania rutynowe polegające na badaniu odruchów zwierząt oszołomionych. Wnioski programu były jednoznaczne: występują błędy w oszałamianiu i wykrwawianiu, , należy skorygować postępowanie personelu i prowadzić permanentne szkolenie w tym zakresie. Nie bez znaczenia jest również kontrola personelu prowadzącego czynności oszałamiania i wykrwawiania.
Dla ciekawości dodam, że programem były zainteresowane duże koncerny branży mięsnej co świadczy z jednej strony o tworzeniu dobrego ,, imagu”, ale także o zainteresowaniu finansowym ( niwelowanie strat mięsa ).
Obawiam się, że w Polsce ten problem pojawi się niedługo w znacznie większym wymiarze niż ubój rytualny.
Dr Dr Markus Schick przedstawił temat ze znakiem zapytania dotyczącym potencjalnego powrotu gruźlicy.
Referując konferencję majową w Alpach austriackich przedstawiłem problem gruźlicy bydła wywołanej głównie przez Mycobacterium caprae. Również w Niemczech w terenach górskich w Allgaeu pojawiły się ogniska gruźlicy bydła, której źródła należy szukać u dzikich zwierząt ( jelenie). Przyczyna jest Myc. tubeculosis oraz Myc. caprae. Należy dodać, że Myc. caprae od 2003r jest osobnym gatunkiem , a nie subgatunkiem Myc. tuberculosis.
W związku z występowaniem gruźlicy podjęto badania bydła w okolicach wysokiego ryzyka polegające na klasycznej tuberkulinizacji ( monotest lub symultaniczny), badaniu krwi ( Interferon test – Bovigum test z tuberkulina bydlęcą i tuberkulina ptasią). Prawo DE przewiduje również możliwość badania PCR , które jest jednak długotrwałe, drogie i dosyć skomplikowane, ponieważ do badań należy pobrać i dostarczyć 11 próbek (narządy i przynależne węzły chłonne), ponadto przeprowadzane są również badania bakteriologiczne.
W marcu  2013r przeprowadzono w celach diagnostycznych odstrzały jeleni. Ogółem odstrzelono 358 sztuk z tego zbadano anatomopatologicznie 251 sztuk w tym było 9 sztuk dodatnich, w badaniach PCR stwierdzono 5 sztuk, a w badaniach bakteriologicznych u 6 sztuk wykryto M. caprae.
W rozmowie z kolegami dowiedziałem się, że co prawda gruźlica związana z jeleniami pojawia się w określonej części Bawarii, ale jej skala jest mniejsza niż w Austrii.
 
Dr Marianne Rosinsky Radca Bawarskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zdrowia Monachium. Na początku swego wystąpienia Pani Dr M. Rosinsky wyjaśniła, że nastąpiła zmiana nazwy ministerstwa, które reprezentuje i obecnie  jest to Ministerstwo Ochrony Środowiska i Ochrony Konsumenta. Wraz ze zmianą nazwy zmieniła się również ( zmniejszyła)  liczba zarządzających – obecnie 2 osoby (minister i szef urzędu).
Dla dyskutujących o nazwie i przynależności może to być przyczynek do dalszego lobbowania organizacyjnego weterynarii, ale nie jest ważne gdzie ta służba będzie tylko jakie będzie miała pieniądze i jak kompetentnych  pracowników. W związku z elektroniczną identyfikacją koni został zasygnalizowany problem odnalezienia w badaniach poubojowych transponderów.  Co prawda referentka o tym nie wspomniała, ale  wiemy, że w przypadku nie odnalezienia transpondera tusza powinna być zdyskwalifikowana. A jak jest u nas ?
Niestety zostałem wywołany do tablicy z imienia i nazwiska, ponieważ Pani Doktor sądziła, że znam przyczyny, dla których dziczyzna w skórze z Polski trafia do Niemiec bez właściwej dokumentacji. Oczywiście mogłem próbować odpowiedzieć, ale scedowałem to na kolegów w Warszawie.
Na pocieszenie dodam, że z dziczyzną jedziemy z Węgrami na jednym wozie.
W przypadku badania poubojowego i lansowanej wizualizacji badań, strona niemiecka sygnalizuje wprowadzenie wyjątków polegających na klasycznym badaniu ( omacywanie, nacinanie) w sytuacji kiedy z gospodarstw nie będzie pełnych informacji w łańcuchu oraz będą stwierdzane anomalia u zwierząt z danego gospodarstwa.
Został również zasygnalizowany problem, który w Polsce w ostatnich aferach dominował czyli szybkie i niezwłoczne przekazywanie informacji związanej z bezpieczeństwem konsumentów.
W Polsce zaczyna się mówić o mobilnych rzeźniach. Takie rzeźnie funkcjonują w Bawarii, ale w referacie skoncentrowano się na wykorzystywaniu ich do ubojów z konieczności i zwierząt niechodzących. Problem w tym, że w takich przypadkach sugeruje się, że badania poubojowe powinni przeprowadzać wyłącznie urzędowi lekarze weterynarii , a nie lekarze prywatni, wyznaczeni. Mobilne rzeźnie powinny być również wykorzystywane do czynności po odstrzale zwierząt dzikich fermowych, pozyskiwanych na ich terenach żerowania. Wspomniano również o prolongacie akredytacji stacji wytrawiania, w tej dziedzinie jesteśmy prawdopodobnie Mistrzami Europy (tylko po co?). W przypadku włośnicy wspomniano o teście serologicznym BIO-RAD oraz o laboratoriach prywatnych dopuszczonych do badań .
W grudniu wchodzi w życie Rozporządzenie PEiR 1169/2011 dotyczące identyfikacji produktu w aspekcie informacji konsumenckiej. Szczególnie ważny jest art. 26 ust.9 dotyczący oznakowania w zakresie miejsca urodzenia, tuczu ( wychowu) lub miejsca uboju.
Temat dotyczy owiec, świń, drobiu. Niemcy się nad tym zastanawiaj, a my ? .
 
W dyskusji omawiano kontrolę międzylaboratoryjną oraz kontrolę stacji wytrawiania. Ciekawostką było to, że zdarzały się przypadki wyników fałszywie dodatnich związanych m.in. z interpretacją pęcherzyków powietrza jako larw. Świadczy to o słabej znajomości morfologii pasożyta. Zdarzało się klasyfikowanie prób dodatnich jako fałszywie ujemnych i prób fałszywie ujemnych jako pozytywnych. Przyczyną mogła być nadmierna rutyna lub zamiana próbek.
Ogólnie stwierdzono, że źródłem pomyłek w badaniach na włośnie jest błąd przy wprowadzaniu testu, złe lub uszkodzone urządzenia, zamiana próbek, niewłaściwa czystość sprzętu, brak wiedzy o morfologii pasożyta.
W dyskusji poruszono również temat tuczników, trafiających do rzeźni z ferm rusztowych. Wiele z nich ma urazy kończyn, których przyczynę można zakwalifikować jako naruszenie przepisów o dobrostanie zwierząt. Podano przykład, że w Szwajcarii intensywne hodowle są zabronione.Podsumowując można powiedzieć, że wszystkie tematy były intersujące, dostarczyły wiedzy aktualnej (nie historycznej), praktycznej, wspartej nauką i doświadczeniem. Informacja prawna dotyczyła przyszłości, planów i projektów, nad którymi często należy dyskutować i próbować ewentualnie je zmienić, ale o tym trzeba wiedzieć, co w naszych warunkach nie jest takie jednoznaczne.